05 czerwca 2023

Mój ojciec nigdy mnie tak nie dotykał

Film Joanny Rajkowskiej „Mój ojciec nigdy mnie tak nie dotykał” obejrzymy w ramach Festiwalu Sztuk Performatywnych 19 lipca o godz. 22.30. A może nawet i później. Szukajcie go na ścianie kamienicy Muzeum Mazowieckiego w Płocku przy ul. Kolegialnej 6.

Mój ojciec nigdy mnie tak nie dotykał

2014, film, 11′

Gdybym tylko mogła dotykać mojego ojca nie zrobiłabym tej pracy.
Ale nie mogę. Ta niemożność nie ma jakiś konkretnych przyczyn. Po prostu – nie wypada. Ojciec czasem pomacha ręką i powie “cześć”, czasem poklepie mnie po ramieniu. Zdawkowy pocałunek przy powitaniach nie wystarcza. Zmienia ton, kiedy wydarza się jakaś tragedia. Staje się ciepły, niemal serdeczny, jego głos zmienia barwę, ojciec jest blisko. Wtedy chcę, żeby tragedia trwała, rozwijała się, żeby bliskość ojca nie kończyła się nieuchronnie z końcem stanu wyjątkowego.
Ojciec nie dotykał mnie też w dzieciństwie – tym pamiętanym dzieciństwie. Nie zmieniał mi pieluch i nie przyszedł do klasy, kiedy powędrowałam po raz pierwszy do Szkoły Podstawowej nr. 38 w Bydgoszczy. Nie było go, kiedy miałam sepsę w szpitalu. Uciekł od matki.
Po raz pierwszy pojawił się, kiedy zostawiłam mojego męża. Stanął w drzwiach na strychu, na warszawskiej Pradze, na ulicy Strzeleckiej 3. Rozejrzał się i poszedł kupić składane łóżko do Obi. I został ze mną przez tydzień. Zaczynaliśmy dzień od wina. Ojciec ubierał swój piękny przedwojenny płaszcz i szedł do sklepiku na dół kupić butelkę. Stawał w kolejce z miejscowymi menelami. Sprzedawczyni podobno zerkała na niego i mówiła: “Dla Pana to chyba jakieś lepsze?”Po tygodniu było mi dużo lepiej. Może dlatego, że ojciec miał trzy żony.
A potem zrobił coś niebywałego. Kiedy umarła mama powiedział mi – możesz Ją pochować w rodzinnym grobowcu w Warszawie, musisz tylko skremować zwłoki, bo tam jest mało miejsca. Nie chciał być z nią za życia, ale najwyraźniej nie było to zbyt bolesne po śmierci. Moja matka, nawet wtedy, kiedy straciła pamięć, kiedy nie mogła już wypowiadać pełnych zdań, kiedy nie bardzo wiedziała kim jest, potrafiła zapytać “A gdzie jest Andrzej?” Kochała go nieprzytomnie i do końca.
Potem opowiedział mi historię wywózki do Auschwitz, przypadkowo. Kiedy mówił o trupach wyrzucanych z wagonu nie drgnęła mu twarz. Ani wtedy kiedy mówił o zamurowanym strychu, gdzie ukryli ich państwo Popławscy w Krzeszowicach, których bezskutecznie szukał latami po wojnie. Ani kiedy mówił o dwóch dobach spędzonych w bagnie.
Kiedy ojciec opowiada o wypadkach samochodowych, celebruje opisy okrucieństwa, mówiąc np. “a ta głowa się po asfalcie tak toczyła, toczyła i toczyła…”, choć wszyscy błagają go żeby przestał. Śmierć innych jest zazwyczaj świętem. Bo ojciec celebruje życie, sekunda po sekundzie.

Udostępnij: